Był letni, gorący dzień i Kaśka siedziała z książką na balkonie. Starała się ją czytać, ale ciąża odebrała jej możliwość skupienia się na czymś dłużej niż 5 minut. Czytanie stało się katorgą, gdyż ciągle gubiła wątek. Gdy po raz piaty próbowała przebrnąć przez 3 rozdział, poddała się i położyła książkę na stole. Dlaczego ona, nie wyglądała w ciąży jak Ania Mucha, która jeszcze miała siłę prowadzić aerobik. Tymczasem pomimo, że był to dopiero początek 2 trymestru czuła się jak balon, była spuchnięta, bolały ją plecy i nie mogła przejść kilku kroków w butach choćby na 2 cm obcasie. Ciągle się zastanawiała, skąd się wzięła opinia, że kobieta w ciąży rozkwita. Czuła się jak wielki niezdarny słoń, który na dodatek ciągle o czymś zapominał. To cud, że jeszcze nie odłączyli jej telefonu czy kablówki.
Jedynie siedzenie na zielonym i zacienionym balkonie ich wymarzonego mieszkania przynosiło jej ulgę. I byłoby idealnie gdyby nie Blondyna, sąsiadka z bloku obok, której życie wydawało się takie perfekcyjne. Kaśka o ciąże starała się 2 lata, ciągłe wizyty u lekarzy, hormony, dziesiątki testów owulacyjnych i ciążowych. Wiele łez i rozczarowań, które mocno odbijały się na jej małżeństwie z Piotrkiem. Tymczasem Blondi i jej Ken, którzy nie wyglądali na ludzi, chcących mieć cokolwiek wspólnego z dziećmi, doczekali się pierwszego potomka.
Codziennie gdy Kaśka siedziała na balkonie, oglądała tą idealną parę spacerującą razem. Nawet wózek mieli idealny, bajońsko drogi i biały, w dodatku zawsze bez względu na pogodę lśniący czystością. W ciąży Blondi wyglądała świetnie, miała tylko brzuszek jakby połknęła piłkę, zero opuchlizny, żylaków czy innych oznak stanu błogosławionego. Kto to w ogóle tak nazwał pomyślała Kaśka, gdy z gracją hipopotama człapała do kuchni po szklankę zimnej wody, choć marzyła o coli z lodem i cytryną.
Rok później siedziała na tym samym balkonie w dalszym ciągu ze szklanką wody zamiast coli, cóż karmienie wymaga pewnych poświęceń. Obok w wózku spała spokojnie jej córeczka, więc miała chwilę dla siebie, nim mała się obudzi i głośno da znać, że czas się nią zająć. Kaśce przypomniało się jak będąc w ciąży i zazdrościła Blondi wszystkiego co możliwe. Teraz śmiała się w duchu ze swojej głupoty i naiwności. Sąsiadka miała już dużego synka, za to po Kenie ślad zaginął i wszyscy na osiedlu plotkowali, że zostawił żonę dla młodszej. Na dodatek większość uważała, że to jej wina, widocznie nie dawała mu szczęścia. Cóż pomyślała Kaśka, pozornie wyglądali na idealną parę, ale ich związek nie przetrwała próby jaką jest niemowlę w domu. W tym samym momencie usłyszała cichy płacz swojej córeczki, wstała i delikatnie poruszyła kilka razy wózkiem, po chwili mała znowu spała.
Kaśka postanowiła więc iść do mieszkania po książkę. Gdy przekroczyła drzwi balkonu, jej oczom ukazał się bałagan. W rogu salonu stała wielki kosz ubrań do prasowania, na środku przejścia rozłożona była mata niemowlęca, a ze zlewu prawie wypadały brudne naczynia. Przeszło jej przez myśl, że może powinna wziąć się za sprzątanie. Po chwili jednak złapała książkę, wyszła z nią na balkon, wygodnie rozsiadła się i zaczęła czytać. Wiedziała, że Piotrek przyjedzie po pracy z obiadem, a później gdy zajmie się córeczka będzie miała czas trochę ogarnąć mieszkanie. Co z tego, że nie będzie idealnie, nie musi być. Nie ważne co myślą sąsiedzi i znajomi, ważne, że razem z Piotrkiem i córeczką tworzyli szczęśliwą, kochającą się, nieperfekcyjną rodzinę.