Zadaje sobie to pytanie od wczorajszego wieczoru. Gdy kładłam Frania spać czułam się całkiem nieźle, ale godzinę później już ledwo widziałam na oczy. Byłam totalnie osłabiona, zmęczona i na dodatek drapało mnie w gardle. Dlatego nim się położyłam, wypiłam wielki kubek herbatki z miodem i cytryną.
Z rana było jeszcze gorzej, Franio nie dał mi się wyspać, więc wstałam chyba jeszcze bardziej zmęczona. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy przypadkiem nie mam objawów grypy: zmęczenie, bóle mięśni, ból głowy i gardła. Temperatury nie miewam, zresztą podobnie jak Franke, u nas 38 st. C. oznacza naprawdę poważną chorobę i sprawia, że ledwo kontaktujemy.
Z samego rana do walki zaprzęgłam jeszcze imbir i czosnek, mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. To chyba najgorszy moment na poddanie się chorobie. Franio od kilku dni nie rozstaje się ze mną na krok, nawet z psem nie pozwala mi wyjść. M ma ważny egzamin, wczoraj zaczął świrować i ciągle powtarza, że nie zda. Przy tym wszystkim wpadła mi dodatkowa robota, a przed świętami każda złotówka się liczy. Nie mam się czasu podrapać, a gdy Franek zasypia lecę od razu sprzątać, gotować lub pracować przy kompie.
Mam jednak nadzieję, że to nic poważnego, zwykłe przeziębienie spowodowane ogólnym osłabieniem organizmu. Liczę, że nie są to objawy grypy i żaden paskudny wirus mnie nie dorwał. W końcu mamy nie biorą zwolnienia.
Jeśli do jutra mi nie przejdzie, będę musiała odwiedzić aptekę i zainwestować w zestaw leków dla matki karmiącej. Życzę Wam dużo zdrówka i lecę ugotować Franiowi zupkę na jutrzejszy obiad.